Udało mi się mieć o jeden dzień dłuższą przerwę na Thanksgiving, bo spadł śnieg. Padał od wieczora do rana i w środę odwołali lekcje we wszystkich szkołach w dystrykcie z powodu złych warunków :D A że i tak wszyscy wstali rano, to wzięliśmy się za łopaty, żeby się trochę odkopać. Host tata odśnieżył trochę odśnieżarką, ale tylko tyle, żeby wyjechały samochody, a resztę musieliśmy zrobić już ręcznie. W sumie, to całkiem nieźle się przy tym bawiliśmy. Później poszliśmy jeszcze z młodymi (młodsze host rodzeństwo) ulepić bałwana przed domem.
|
Dom sąsiadów |
Hości wrócili wcześniej z pracy, więc zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w trasę do Omaha w Nebrasce. Po drodze przejeżdżaliśmy też przez Iowa, więc mam już zaliczone 3 stany :D Na miejscu byliśmy przed 12 w nocy. Za wiele po drodze nie widziałam, bo jak tylko wsiadam do samochodu, a zanosi się na dłuższą podróż, to zaraz śpię. No więc, nie jestem dobrym kompanem podróży :D
Host babcia, do której przyjechaliśmy zrobiła nam jeszcze gorące kakao i poszliśmy spać.
|
Jedyne zdjęcie z drogi, zaraz po wyjeździe, bo im dalej, tym było mniej śniegu |
Czwartek zleciał bardzo szybko. Większość dnia to było przygotowywanie jedzenia na obiad, ale było super miło. Host babcia nie ma telewizora, więc każdy musiał coś robić, żeby czymś się zająć i tak cała rodzina robiła wszystko wspólnie, dzięki czemu było mega śmiesznie. Okazało się też, że z host taty to niezły śmieszek jest. Na co dzień niewiele rozmawiamy, bo dużo pracuje i w weekend też, więc do tej pory nie mieliśmy wiele czasu na dłuższe rozmowy, ale te kilka dni pokazały, że to fajny gość. Obiad trwał długo, a jedzenie było bardzo dobre. Zjadłam tak dużo, że nie jadłam już nic do końca dnia i jeszcze na śniadanie w piątek. Po kolacji postanowiliśmy się przejechać po Omaha i pójść na mały spacer. Miasto, jak miasto nic szczególnego. Może latem jest ładnie, ale szarą późną jesienią nie bardzo.
|
Most na rzece Missouri łączący 2 stany |
Trochę nam się pozmieniały plany, bo mieliśmy wracać w sobotę po południu, ale już od piątku zapowiadali kolejne opady śniegu i miało być ślisko na drodze, więc zebraliśmy się już w piątek około 9:00 rano, żeby jeszcze za dnia dojechać do domu. Rzeczywiście było ślisko, po drodze mijaliśmy kilka stłuczek i dojechaliśmy już, jak było ciemno, bo musieliśmy jechać wolniej i do tego już sypał śnieg. I wyszło tak, że black friday spędziłam w samochodzie.
W sobotę po południu z host siostrą i koleżankami pojechałam do Minneapolis na dobre sushi, a później chciałyśmy pochodzić jeszcze po sklepach, ale rozpętała się niezła zadymka na dworze, więc wolałyśmy wrócić do domu.